Przeszłam samą siebie. Usmażyłam faworki i zadymiłam pół mieszkania, bo nie wiedziałam, że nie można smalcu tak bardzo rozgrzewać, bo się zaczyna palić... Ale faworki są całkiem, całkiem :)
Pączki mi nie wyrosły, ciasto się kleiło, a marmolada wypłynęła z połowy pączków, które usmażyłam... Ale pączki są całkiem, całkiem (nawet bez marmolady :)
Ostatnio zajadam się taką sałatką z Marksa&Spensera:
Kochana Rodzinko, dziękuję za paputki :)
Padam na twarz i śmierdzę, jakbym pracowała w smażalni. Dobranoc!
Recent Comments